niedziela, 26 marca 2017

Haul zakupowy - Ikea, Flying Tiger

Ikea
Kto lubi Ikeę? Jestem przekonana, że każdy! I to nie tylko te osoby, które potrzebują kupić jakieś meble. Każdy, naprawdę, znajdzie tu coś dla siebie. Świece zapachowe, pudełka, osłonki do roślin, których używam do trzymania długopisów, pluszaki, koraliki do prasowania, naprawdę dobre ciasteczka, a nawet konfiturę z borówek.
Niedawno (kilka tygodni temu...) byłam w tym właśnie sklepie.


Czy tylko ja uwielbiam świece zapachowe? Długo myślałam, jaki zapach wybrać, ale w końcu zdecydowałam się na jeżynową - uwielbiam te owoce, a poza tym pasuje mi do pokoju. Dodatkowo kupiłam świecznik, jednak na mniejsze świece. Bardzo podobają mi się te gwiazdki i oczywiście jego kolor. Czy tylko ja po prostu uwielbiam świece, i gdybym miała wybór, używałabym ich nawet zamiast lampy? 

Na początku chciałam kupić chmurkę, jednak stwierdziłam, że nie będę miała jej gdzie dać, więc zdecydowałam się na małe serduszko. Słodkie, prawda? I oczywiście, standardowo - ołówek.

I jedna z najlepszych części Ikei - sklepik ze słodyczami. Uwielbiam te KEXy! Zresztą kto ich nie lubi? Ciasteczka w tubie też są bardzo dobre, polecam. A Daimy idealne na przykład do szkoły - nie takie duże jak oryginalny. 

Flying Tiger

W Tigerze kupiłam piórnik wyglądający jak kaktus i kurczliwy plastik. Niestety jeszcze nie miałam okazji go przetestować, ale od dawna go szukałam. Piórnik sprawdza się bardzo dobrze, na dodatek jest taki realistyczny...

Wszystko, co realistyczne, jest dobre. Tak jak i ten piękny zeszyt wyglądający jak czekolada. Do tego kupiłam jeszcze pióro-długopis, którym pisze się bardzo... no cóż, ciekawie. Ale to uczucie, gdy podczas odrabiania zadań domowych można poczuć się jak w średniowieczu - bezcenne.

I to by chyba było na tyle. 

Zanka   


sobota, 18 marca 2017

Piękna i bestia - recenzja


Była to moja ulubiona bajka, jeszcze gdy byłam w przedszkolu. Jednak dalej ją uwielbiam. Dlatego też zdecydowałam się na zobaczenie aktorskiej ekranizacji już dzień po premierze. Miało to niestety swoją cenę. Jak zwykle sala była pełna hałaśliwych dzieci. Ale co na to poradzę... Albo na to, że jedyny w całych Katowicach seans z napisami, bez dubbingu, o którym później, odbywał się w Silesii o 20:45...
Największą, moim zdaniem, zaletą była muzyka. Naprawdę piękna, nastrojowa i po prostu cudowna. Warte uwagi były też stroje bohaterów. Ale na tym zalety się kończą. Po pierwsze - wybór aktorów. No cóż, Belli nie nazwałabym już "Piękną"... Uważam, że aktorka zupełnie nie pasuje do tej roli. A Bestia... Rozumiem, że prawdopodobnie animowana komputerowo, ale i tak mi się nie podobał... W ogóle nie przypomina oryginału. Wszystko inne zresztą też. W fabułę zostało wplecione mnóstwo nowych wątków, które, według mnie, nie miały sensu. Ale najgorszy był zdecydowanie dubbing! Tego się po prostu nie dało słuchać...
Na film poszłam głównie z ciekawości. Kiedyś uwielbiałam animowaną wersję, dalej zresztą też. Ale aktorska... Jeśli kiedyś zobaczę, a mam nadzieję, że tak, to tylko w oryginale.
A tak, swoją drogą – zaintrygowała mnie liczba dzieci, nawet czteroletnich. Nie... ten film powinien zdecydowanie być 12+. Sceny przemocy, rozszarpywania przez wilki, no cóż... Poza tym Gaston ginie, a nie wpada do rzeki i dalej żyje, jak w oryginale. Poza tym trochę nie rozumiem, czemu na zamku panowała wieczna zima...
Podsumowując - pomysł ciekawy, tylko mogliby wybrać innych aktorów, szczególnie Bellę, i grać także oryginalną wersję z napisami.

środa, 15 marca 2017

Wieczór z filmem - część 1, "Piękna i bestia"

Jak pewnie wiecie, za kilka dni będzie miała miejsce premiera filmu "Piękna i bestia". Jeszcze na niej nie byłam, jednak zamierzam to zmienić w najbliższym czasie. Ale nie o tym dzisiejszy post. Wpadłam na pomysł, żeby przed obejrzeniem filmu, dla porównania zobaczyć starą, rysunkową wersję.
Co powiecie na mój pomysł z niepowtarzalnym, tematycznym wieczorkiem filmowym? W końcu "Piękna i bestia" ma dwie kolejne części. Może by je tak wszystkie zobaczyć, jednak po drugiej, urządzić tzwn. "maraton filmowy"?

1. Ciasteczka z filmu

Specjalnie przetłumaczyłam przepis, przeliczyłam jednostki, i oto on! (a tak swoją drogą to w Ameryce mają bardzo ciekawy skrót - oz., oznaczający uncje, jednak dla mnie zawsze będzie to coś związanego z "Czarnoksiężnikiem z krainy Oz...)

Potrzebne składniki:
1 i 1/2 szklanki mleka (myślę, że sojowe też może być)
ok. 95g. budyniu waniliowego
15 ciasteczek typu oreo
ok. 225 g. bitej śmietany
1 łyżeczka czekoladowego budyniu
i ciasteczka, na które przepisu jednak nie podano, najlepiej w kształcie kwiatków

Wykonanie:
 Mleko zmieszać z budyniem waniliowym, oreo pokruszyć na proszek, wymieszać, dodać bitą śmietanę i dodać budyń czekoladowy. I tyle, później już tylko nałożyć krem na ciastka.

2. Papierowa róża
Pewnie każdy, po obejrzeniu tego filmu, chciałby mieć taką różę w pokoju... Ja też. Co powiecie na zakładki do książek z tym kwiatem?
Tu jest pokazane, jak je wykonać.

3. Kto chciałby tą filiżankę? To nie jest takie trudne do zrobienia!

4. I na koniec kilka artów





Podobają Wam się tego rodzaju posty? O jakim filmie chcielibyście następny?

                                                                                                                      Zanka

piątek, 10 marca 2017

A gdyby tak odwrócić role? - część 1

 Gdyby tak ludzie wcale nie objęli władzy nad tą planetą, a inne zwierzęta? Na przykład kilka najbardziej torturowanych gatunków?
Pewnie tak wyglądałby przeciętny sklep. Widzicie? Tak właśnie zwierzęta, gdyby zobaczyły to, co nazywacie "działem mięsnym", widziałyby "jedzenie" tam sprzedawane. Wygląda trochę obrzydliwie? Niestety jest to normalne, tylko że w przypadku innych gatunków, z którymi mamy tyle wspólnego (na przykład z krową aż 80% identycznych genów, albo z kurą - 60%)

No co? Przecież dla niej to normalne zakupy... Co w tym dziwnego? Główka, i to w dodatku z oczami? Istny przysmak! Tylko jakby tu ją przyrządzić... W panierce? A może na grillu?
 Dumny myśliwy upolował swoją zdobycz. Potężną, groźną i drapieżną bestię. Pogratulować.

A może by tak wybrać się do cyrku?
- Ej, patrzcie, jakie to śmieszne! 
- No, dokładnie. Ale ja podziwiam treserów tego człowieka. I to jeszcze go tak ładnie wystroili...
(Przeciętny dialog podczas występów cyrkowych. Główna atrakcja - żywy, tresowany człowiek! Takiej okazji nie można przegapić.)




A może tak pamiątkę by sobie kupić? Te rękawiczki są takie ładne... A te stópki! Na szczęście będą. Przywieszę sobie do torebki!
Widzicie? Podobnie wygląda ten świat. Może w końcu to zauważymy? Bo w końcu różnicy aż tak wielkiej nie ma...

Zanka