wtorek, 31 stycznia 2017

Wyzwanie książkowe - styczeń

W roku 2017 postanowiłam, że przeczytam co najmniej 52 książki - po jednej na każdy tydzień. Jak na razie idzie mi aż za dobrze, przeczytałam już dziewięć miałam ambicje na co najmniej 10.... Oto one, każda z króciutkim opisem :

1. Mango, nie mów nikomu. 
Książka opowiada o niezwykłej dziewczynie, która widzi kolory liczb i liter, a także kształty dźwięków. Bardzo mnie zaciekawiła, szczególnie wątek tych zdolności. Przeczytałam w 3 dni, oceniam 7/10. Taka trochę zbyt "normalna", mało elementów magicznych.



2. Klejnot, Biała Róża, Czarny Klucz
czyli najlepsza na świecie trylogia. Seria pokazuje niesprawiedliwe, pełne tajemnic, rządzone przez okrutną garstkę arystokracji miasto podzielone na kręgi. Nie wiadomo dlaczego, w niższych, biedniejszych z nich, niektóre dziewczyny mają moce, zwane Auguriami, potrzebne szlachcie. A tak przynajmniej im się wydaje. Nie powiem więcej, nie chcę spojlerować. Dodam jeszcze, że drugą część przeczytałam w 24 godziny, ustanawiając mój rekord. 10/10. 




3. Szklany tron
 Opowiada o Celaenie, nastoletniej zabójczyni. Dziewczyna trafia do kopalni soli, gdzie jest zmuszona do ciężkiej, niewolniczej pracy. Ale po jakimś czasie zostaje "uratowana", ponieważ staje się uczestnikiem walki o tytuł Królewskiego Obrońcy. Nie wiem czemu, książki przypomina mi serię "Rywalki". A przynajmniej na początku... Wciągająca od pierwszej strony. 9/10

4. Baśniobór, Baśniobór. Gwiazda wieczorna wschodzi. 
Książkę próbowałam przeczytać dawniej chyba z 20 razy. Jednak zawsze kończyłam na 3 rozdziale. Wydawała mi się nudna, głupia i dziecinna. Jednak z te ferie postanowiłam spróbować jeszcze raz. I udało mi się. Wciąga. Wprawdzie nie tak bardzo, jak Klejnot, ponieważ przeczytanie jej zajęło mi aż 2 dni. Opowiada o magicznym lesie, pełnym fantastycznych stworzeń. A, i nie zniechęcajcie się, tak jak ja. Bo na początku jest naprawdę głupia. 7/10 




5. Romeo i Julia 
Książkę przeczytałam, bo musiałam... A przynajmniej jej początek. Jest to moja lektura szkolna. Jednak później się wkręciłam i dokończyłam w ciągu jednego dnia. Myślałam, że będzie gorsza, język dosyć trudny, ale da się przeczytać... SPOILER, który i tak nie jest spoilerem bo wszyscy to wiedzą: I Romeo, i Julia zginą. Oceniam 6/10

6. Baśniobór. Plaga cieni. 
No cóż. Z każdą kolejną książką seria o Baśnioborze staje się coraz lepsza. Pojawia się mnóstwo stworzeń, w tym moje ukochane smoki, główni bohaterowie nie są już tak dziecinnie traktowani, a także akcja się rozwija. 8,5/10







  Zanka

niedziela, 15 stycznia 2017

5 piosenek w sam raz na ferie.

W tym poście pokażę Wam moje najnowsze "znaleziska" muzyczne. Mam nadzieję, że się spodobają :)

1. Starship - We built this city
 Wesoła, pełna entuzjazmu, motywująca. W sam raz na szary, ponury dzień albo nudną drogę komunikacją miejską czy też samochodem na ferie.

2. Electric Light Orchestra - Livin' Thing
Po prostu hit od ELO. Piosenka w sam raz do potańczenie na jakiejś karnawałowej domówce ze znajomymi ( albo samemu, jeśli, tak jak mnie, nikt nie chce Cię zaprosić nigdzie). 

3. Gigi D'Angostino - The riddle
Na pewno kojarzycie tą piosenkę. Każdy ją zna! Polecam zobaczyć z teledyskiem, co najmniej szalonym. Piosenka idealna, żeby napełnić się pozytywną energią na cały dzień. 

4. Elton John - I'm still standing 
Jeśli poprzedniej piosenki nie znaliście, tą na pewno musieliście kiedyś usłyszeć. Uzależnia, jak wszystkie inne swoją drogą, można by jej słuchać godzinami i się nie znudzi. Idealna właściwie wszędzie. 

5. Queen - Seven seay od rhye
 Co to za lista muzyki bez Queen'u? U mnie żadna. Uwielbiam tą piosenkę, po prostu uwielbiam. I tyle. 

Zanka

Ps. Za niedługo (mam nadzieję) mój blog będzie obserwować 50 osób! Dziękuję Wam bardzo :) Co powiecie na Q&A z tej okazji? Zadawajcie pytania pod tym postem

5 rzeczy, którę planuję zrobić w ferie.

W tym roku jestem taką szczęściarą, że moje ferie zaczęły się już w dwa dni temu po południu. Cieszy mnie to bardzo, w zeszłym roku miałam przerwę zimową jako ostatnia... Nigdy nie marnuję ferii na siedzenie przed telewizorem albo komputerem, albo po prostu nicnierobienie.


1. Zrobię coś kreatywnego
Niedawno znalazłam kilka świetnych pomysłów DIY inspirowanych filmem ,,Spirited away'', który swoją drogą bardzo polecam. To poniżej najbardziej mi się spodobało.
2. Ugotuję lub upiekę coś wegańskiego
Dokładnie jeszcze nie wiem, co, ale myślę nad falafelami z Jadłonomii lub też Chai Chia z tego samego bloga albo ciasto bananowe, tak też z tego bloga czy może coś zupełnie innego. Ważne, że wegańskie.


3. Zrobię zdjęcia
I tu też dokładnie nie wiem, jakie... Ale jako że tak dawno nie miałam w rękach aparatu (poza oczywiście zdjęciami robionymi w pokoju, na bloga, ale te się nie liczą...), po prostu jakieś muszę zrobić.


4. Przeczytam i zrecenzuję ,,Grę o tron". 
Ambitnie... Książka ta ma ponad 1000 stron, a na razie jestem dopiero na ok. 200. Książka jest cudowna, niezwykle ciekawa, podoba mi się też pisanie jej z różnych perspektyw. Więc, czekajcie na recenzję :) A na razie pamiętajcie - Nadchodzi zima.

5. Oczywiście będę pisać, pisać i pisać
Mam teraz tyle pomysłów, i na posty, i na książki czy opowiadania na wattpadzie... Dokończę też posty, które mają tak po dwa zdania, a na które po prostu nie miałam czasu... A przynajmniej się postaram.

Olbrzymie te plany. Mam nadzieję, że uda mi się je zrealizować... 

Zanka

czwartek, 5 stycznia 2017

Vaiana neonowanki - recenzja

No i stało się. Wreszcie, po trzech latach szukania, znalazłam film na miarę Krainy Lodu. Jak też z tytułu wynika, jest to ,,Vaiana. Skarb Oceanu'', czy jak też niektórzy (w tym ja) wolą mówić - ,,Moana''. Film widziałam jeszcze w zeszłym roku, chyba tydzień temu, i od pierwszych minut wiedziałam, że to jest to. Że to nie jest jeden z wielu ciekawych, ale bez przesady filmów Disney'a, że Vaiana nie wlicza się do słynnych ,,księżniczek Disney'a''. Swoją drogą księżniczką to ona na szczęście nie jest. Film ma niepowtarzalny klimat, bardzo podoba mi się kultura pokazana na tej wyspie, te wszystkie rytualne śpiewy, albo po prostu szumiący, spokojny (nie zawsze) ocean, na którym dzieje się większość filmu. Do tej pory się dziwię, jak dzieciom się to nie znudziło... Bo film cudowny, jednak gdybym go widziała w wieku 3-5 lat, prawie na pewno stwierdziłabym ,,nuda''. I dlatego chyba tak bardzo niestety nie rozwinął się fandom Vaiany, w Smyku marne dwie lalki na cały sklep. Ale nie o tym dzisiejszy post... Tylko o Neonowance.
 Kolorowanka różni się od innych tym, że już ma pokolorowane elementy jednego, neonowego koloru - niebieskiego. I stąd też nietypowa nazwa - neonowanki.
Arkuszy jest dosyć dużo i są ładne. Przedstawiają w większości sceny z filmu, jednak znajdzie się też kilka z poszczególnymi postaciami. Koloruje się łatwo, jednak (jak dla mnie) niektóre elementy są za duże. Ja rozumiem, że niby książka głównie dla dzieci, ale czasami pokolorowanie jednym kolorem dużej przestrzeni może być bardzo nudne... Jednak na szczęście małych elementów też jest dużo.
 Niektóre z rysunków, jak te dwa powyżej, moim zdaniem nie wymagają w ogóle kolorowania, ładne są jakie są... Jednak niektóre lepiej wyglądają kolorowe.
Kolejną zaletą jest możliwość wyrwania pojedynczej kartki, można ją np. gdzieś powiesić albo jeśli wyjdzie bardzo ładnie, oprawić w ramkę i postawić na półce.
Kolorowankę chciałam kupić już dawno, na Targach Książki w Krakowie, jednak wtedy nie wiedziałam, o czym jest ten film i czy mi się spodoba...
Ocena: Chyba dam 8/10. Oczywiście nie można tego porównywać do ,,normalnych'' książek, takich z fabułą, bohaterami itp. Jednak jak na kolorowankę, jest całkiem niezła. 

I na koniec, jeśli już tak jesteśmy z temacie, pokażę Wam jeszcze małą, ale ciągle powiększającą się kolekcję Vaiany. Ta druga książka to też kolorowanka, świnka Pua i naszyjnik - kamień Te Fiti zrobiłam sama z modeliny.

Zanka